Pamiętacie, lubicie, robicie pszenny chleb na prefermencie, który już od dłuższego czasu jest w przepisach i regularnie gości na moim stole ? Pewnie, że pamiętacie i pewnie, że nie robicie leniuchy 😉 Żałujcie. Z tego samego źródła przepisowego ( poszukajcie na facebook-u pod hasłem „kulinarny splin” mam przepis na chleb, który piekę rzadziej, ale lubię go prawie tak samo. A odkąd zacząłem dodawać więcej ziaren i orzechów to już sam nie wiem, który wolę bardziej. Zróbcie oba i porównajcie 😉 Pamiętajcie tylko, że wg tego przpeisu na chleb pszenno-żytni proces jest rozciągnięty w czasie i zaczynamy jednego dnia wieczorem aby drugiego dnia późnym popołudniem ( albo nawet jeszcze później wyjmować upieczone bochenki
Składniki ( 2 keksówki):
- 15g drożdży świeżych
- 450g mąki pszennej chlebowej ( typ 650 lub 750 )
- 450g mąki pszennej razowej ( typ 1850 )
- 450g mąki żytniej ( typ 720 )
- 900ml wody o temperaturze 23-25 st C
- 30g soli
- 200g różnych ziaren i orzechów( u mnie: 60g słonecznik, 60g dynia, 60g orzech włoski, 20 złotego lnu )
- olej do posmarowania foremek
Przepis na chleb pszenno-żytni:
Dzień pierwszy: 2 gramy drożdży rozpuszczamy w 450 ml wody, po 10 minutach dodajemy przesianą mąkę pszenną chlebową i mieszamy dokładnie widelcem. Przykrywamy folią spożywczą w misce i odstawiamy na 12 godzin
Dzień drugi: W osobnej misce rozpuszczamy 13g drożdży znowu z 450ml wody i po 10 minutach łączymy z zaczynem z poprzedniego dnia. Mieszamy aż zrobi się gęsty, jednolity kleik ( około 5 minut ).
Do dużego garnka albo olbrzymiej miski przesiewamy mąkę pszenną razową i mąkę żytnią oraz sól i dodajemy cały drożdżowy zaczyn. Wyrabiamy ręką około 5 minut i odstawiamy pod przykryciem na pół godziny aby chleb delikatnie ruszył a gluten zaczął się uwalniać. W tym czasie prażymy na suchej patelni nasze dodatki ( orzechy powinniśmy lekko posiekać ) i studzimy.
Jak minie 30 minut dodatki dosypujemy do ciasta i wyrabiamy, wyrabiamy, wyrabiamy aż wszystkie ziarna będą równomiernie rozprowadzone. Formujemy kulkę; przekładamy do garnka, przykrywamy i odstawiamy na godzinę.
Po godzinie wyjmujemy na posypany mąką blat, rozpłaszczamy i zawijamy pod siebie kilka razy. Toczymy kulkę i znowu wrzucamy na godzinę do garnka pod przykrycie.
Ciasto powinno już być ładnie wyrośnięte i tylko delikatnie klejące. Dzielimy je na dwie części, formujemy wałki i przekładamy do wysmarowanych olejem blaszek. Lekko ugniatamy i wyrównujemy. Przykrywamy szczelnie folią spożywczą ( możemy ją od spody lekko posmarować olejem, wtedy ciasto jak podrośnie nie sklei się nam z folią ). I odstawiamy na kolejną godzinę.
Teraz już tylko na minimum 3 godziny ( może być dłużej ) do lodówki i będziemy brać się za pieczenie.
Piekarnik nagrzewamy na maks ( 250-260 stopni ). Na górę wsuwamy blachę z litrem wrzątku, który nam ładnie będzie parował a na spód na ruszt wsuwamy blaszki z chlebem ( bez folii hahaha ). Po 30 minutach upuszczamy pary i zmniejszamy ogień na 230 stopni. Po kolejnych 30 możemy już wyjąć blachę, w której byłą woda bo już jej pewnie nie ma. Żeby skórka była jeszcze bardziej chrupiąca trzymamy chleb w piecu w jeszcze obniżonej temperaturze do 210 stopni a wierzch smarujemy bardzo zimną wodą silikonowym pędzelkiem albo wilgotną czysta ściereczką. Wyjmujemy , wyrzucamy z blaszek na jakąś kratownicę i studzimy
poszło ? poszło a chleb nie traci świeżości przez kilka dni. Jak nie jecie dużo pieczywa to raz w tygodniu pieczecie i macie